Wszystkich (obydwoje) odbiorców przesłań zamieszczanych na tym niezbyt poważnym forum przepraszam za zwłokę w komentarzu dotyczącym ogórkowego eksperymentu. Przyczyny tego opóźnienia leżą w sytuacji osobistej, która nie jest żadną tajemnicą, skoro perturbacje nie wynikają z naszej winy.
Otóż potomstwo nasze przeprowadza się do większej siedziby. Idzie głównie o ulokowanie na własnym terytorium składu narzędzi i materiałów potrzebnych do prowadzenia biznesu, w przeciwieństwie do konieczności wynajmowania jakiejś budy na drugim końcu świata, a przynajmniej miasta. Jedno z Młodych zajęło się przeprowadzką, a drugie, nasza córka mianowicie, zajechała do nas z dwójką naszych Wnuczek, w zamierzeniu na dwa dni, potrzebne do przemieszczenia ciężkich mebli i sprzętów.
I rzecz jasna stało się. (vide pierwszy akapit poprzedniego odcinka). Aby nie rozwlekać, starsza trzyletnia Wnusia, jest już drugi dzień po operacji na wyrostek. Najgorzej być chorym i równocześnie bezdomnym, choć tym drugim jedynie formalnie i chwilowo. Z tej przyczyny, wszelka nasza działalność na Sieci uległa zawieszeniu. Trzeba pomóc zająć się tym naszym drugim maleństwem.
I tak dwudniowy pobyt przeciąga się nie wiadomo na jak długo. Mamy Wnusie ze sobą, choć jedna w szpitalu, a córka kursuje między szpitalem i domem, który i tak zawsze będzie jej.
Ale gwoli rzetelności miało być o ogórkach. Otóż, te pierwsze ogórki, z mrożonym koprem, wyszły prawidłowo i w miarę smacznie, choć nie rewelacyjnie. Te włożone do ukradzionej solanki smakowały jak pudełko po makaronie, ale wstawione do tej prawidłowej, wraz z nowymi, nabrały nieco rumieńców. Natomiast ogórki na świeżym koperku są takie, jakie miały być, a więc po zjedzeniu jednego, ma się ochotę na następny, a potem apetyt rośnie w miarę jedzenia.
I tu dwie uwagi. Jedna ode mnie osobiście. Ogórki kiszone nie zakwaszają organizmu, a raczej mają tendencje do odkwaszania, albowiem kwas mlekowy powstały w wyniku fermentacji kiszenia, spala się w systemie trawiennym podobnie jak cukrowce (czy przypadkiem kwasu mlekowego nie zaliczymy do cukrowców, czy cukropochodnych?). Kapusta kiszona, z uwagi na zawartość wapnia, działa jeszcze bardziej odkwaszająco. Tak nas uczyli na przedmiocie Surowce Roślinne na SGGW lat temu, zaraz, niech policzę… pięćdziesiąt bez ogonka.
Druga uwaga pochodzi od cioci Kalorinki. Praktycznie ogórek kiszony nie dostarcza kalorii, a te, które w sobie ma nieomalże są zużytkowywane na proces trawienia. Więc jedzmy ogórki, zwłaszcza pamiętając, iż to jest warzywo bardzo prasłowiańskie.
I teraz ciekawostka. Ewidentnie antysłowiańskie źródła podają iż Prasłowianie pokrywali dachy swoich domostw bydlęcym łąjnem. Trochę to wygląda na dęte, bo jakże to musiałoby cuchnąć podczas deszczów, nierzadkich w naszym klimacie. Co ewentualnie można w suchej Afryce, nie licuje u doskonale cywilizowanych Słowian.
No dobrze. To samo źródło powiada, jakoby Słowianie u wylotu dachowej rynny stawiali beczkę na deszczówkę, do której wrzucali resztki pożywienia, które tam kisło i pili tę wodę od kiszonki, dostarczając cennych witamin i związków mineralnych, dzięki czemu nie chorowali.
Grupując owe dwie informacje w jedno……… Ups, zaraz wracam.
Jak to trzeba ciągle uważać na to, co się czytuje.
Ilustracja pochodzi z przepisy.pl
Ciekaw jestem gdzies Wasc wyczytal te bzdety o lajnie i beczkach z fermentaja rynnowa… dalbys Wasc link cobysmy sie posmiali…
Pewnie takie wpisy są, ale rzeczywiście, przydałaby się linka
Dostałem od mojej pani Ilustratorki jako ciekawostkie przyrodnicze bez linka.
Dziś w sklepie farmerskim były ogórki do kiszenia po 5 centów za funt. No to co mamy robić? Pokusa nas bierze w Usa. Chyba znów nakisimy ogórków, tym razem w słoiki. Za sporą reklamówkę tego surowca zapłaciliśmy 28 centów. Jeszcze wystarczyło drobnych na koper i dawaj do roboty. Przegotowana woda już stygnie. Wodę gotujemy, aby zmniejszyć zawartość chloru w wodzie wodociągowej. Znów dodamy piwowarskiego gipsu dla podwyższenia twardości. Wesołe jest życie staruszka.